Historia: „Stach” w Konspiracyjnym Wojsku Polskim - część I
Tylko nieliczni wiedzieli, że przez kilkadziesiąt lat po wojnie mieszkał i pracował w gminie Kępno żołnierz niezłomny z Konspiracyjnego Wojska Polskiego Komendy Powiatowej w Wieluniu batalionu „Turbina” w grupie bojowej Służbie Obrony Społecznej Edward Marczak ps. „Stach”
Edward Marczak urodził się 22 października 1924 r. we wsi Dębina gmina Osjaków, syn Andrzeja i matki Pelagii z domu Marcinkowska. W 1938 r. ukończył 7-dmioklasową szkołę powszechną w Osjakowie. W czasie okupacji pracował u rodziców w gospodarstwie, a przez jeden rok zatrudnił się u Niemca w Rychłowicach,, by nie być przymusowo wywiezionym na roboty. W tym czasie nawiązał kontakt z partyzantami z Armii Krajowej.
„Stach” w AK
W swoich wspomnieniach, spisanych w Kępnie w początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, pisze: Nawiązanie pierwszego kontaktu z organizacją Armii Krajowej nastąpiło dość niespodziewanie. W dniu 3 maja 1944 r., jest to święto Konstytucji 3 Maja, wcześnie rano przychodzi sołtys wsi wraz z żandarmem policji niemieckiej i typuje podwody, to jest zaprzęg konny do przewozu. W ciągu pół godziny z wioski naszej pojechały trzy wozy na posterunek żandarmerii. Dwóch sąsiadów już starszych wiekiem i ja jako młody 20-letni chłopak, z dobrymi końmi które wbrew zakazom były karmione ziarnem i sianem. Na posterunku wielki ruch ostre pogotowie, myślimy sobie co będziemy przewozić, było wiadomo, że ludzi, ponieważ każdy z nas miał po dwa siedzenia na wozie. Po kilku minutach wyprowadzają skutych po dwóch 6-ciu moich znajomych i „wsiadaj na wozy”. Na moim wozie siedziało 4 skutych ludzi, byli to nauczyciel pp. [pułku piechoty – przypis autora] wojska z 1939 r , który przeżył, a jego koledzy zginęli w Katyniu, drugi krawiec dobrze mi znany, trzeci mój kuzyn, a czwarty również znany z widzenia.
Żony załadowanych czekały przy bramie, płacząc, to była zgroza patrzeć. Na drugim wozie siedziało dwóch skutych i dwóch żandarmów, na trzecim jeden żandarm i jeden cywil (...), który po bombardowaniach osiedlił się i prowadził zakład szewski.
Jechaliśmy trochę więcej jak godzinę 16 km do miasta powiatowego, do budynku zajmowanego przez Gestapo. Aresztowanych zdali i powrócili około 16:00 do domu, ja w drodze powrotnej dostałem kilka razy w czapę, bo jeden żandarm mówił wolno jedź, drugi szybko i tak w kółko. Po powrocie czekały na podwórku dwie kobiety, które mnie znały i pytały, czy ich mężowie mi coś przekazali, powiedziałem im, że jeden mówił, że nic nie wydał, drugi przekazał pozdrowienia rodzinie itp. To był wielki wstrząs i przeżycie wśród płaczących żon i rodzin, a bezradnych, aresztowanych mężczyzn, młodych i mądrych ludzi.
Wieczorem przed godziną 22.00 na podwórko przychodzi do nas znajomy i pyta ojca, czy może rozmawiać ze mną. Ponieważ to był maj i ciepły wieczór poszliśmy do ogrodu i tam przesiedzieliśmy całą noc, był to Z-ca Komendanta AK na nasz powiat, pseudonim „Kosynier” [sierż. Antoni Pabiniak, awansowany 7 października 1944 r. z rozkazu komendanta okręgu AK „Bartaka „ w Łodzi – płk Michała Stempkowskiego ps. „Grzegorz” ma stopień podporucznika – przypis autora], który mnie wypytywał, co mówili, czy nie kazali czegoś przekazać itp. Tej nocy zostałem zaprzysiężony, przyjmując pseudonim „Stach”. Od tego czasu mimo niebezpieczeństwa poczułem się żołnierzem. „Kosyniera” znałem od przedwojny, gdy przyjeżdżał na urlop musiał iść koło naszego domu. Zazdrościłem mu figury, ubioru i elegancji, był zawodowym wojskowym w KOP [Korpus Ochrony Pogranicza – przypis autora] na wschodzie. Urlop i wakacje spędzał nad rzeką, kolegując się z moim szwagrem, nauczycielem porucznikiem WP [Wojska Polskiego – przypis autora] rezerwy, który zginął 16.04.1940 r. w Katyniu obóz Kozielsk strona 522 poz. 8 akta nr 4706 lista 035/3.
Od tego czasu dostałem zadanie do wykonania, wywiad o działalności żandarmerii [niemieckiej – przypis autora], o ich wyjazdach, czy na koniach rowerami, i podwodami. Obserwacja podwórza plebanii, gdzie mieścił się posterunek i zgłaszanie, kto zatrzymany, uwięziony, zabity, nie sprawiło mi to trudności ponieważ byłem młody. Tu urywa się spisane wspomnienie E. Marczaka. Wiadomo, że działał na terenie gmin: Osjaków i Siemkowice.
„Stach” nie ujawnia się
Po rozwiązaniu Armii Krajowej 19 stycznia 1945 r., przez gen. Leopolda Okulickiego „Niedźwiadeka” mimo prześladowań i terroru stosowanego wobec AK-owców, ani on, jak też jego następca płk. Jan Rzepecki, nie chcieli dopuścić do wojny domowej i dążyli do ułatwienia tysiącom swoich żołnierzy wyjścia z konspiracji. Zamiary te świadomie torpedowały władze komunistyczne. Metodą szkalującej propagandy, prowokacjami i represjami zmierzano konsekwentnie do fizycznego zniszczenia i psychicznego załamania partyzantów walczących z okupantem niemieckim i sowieckim. Ludzi, którzy ofiarnie walczyli z Niemcami, nazwano „zaplutymi karłami reakcji”. Tak było i po wojnie na ziemi wieluńskiej i kępińskiej.
Dowództwo Inspektoratu Wieluńskiego nie miało odgórnych rozkazów co do podjęcia walki z siłami bezpieczeństwa podległych NKWD. Wieluńscy AK-owcy, wykorzystując „ostatni rozkaz” z 19 stycznia 1945 r. gen. „Niedźwiadka”, dokonali rozformowania oddziałów leśnych i zwolnienia żołnierzy z przysięgi. Część żołnierzy, głównie z sekcji wywiadu, otrzymało tajny rozkaz oczekiwania na nawiązanie łączności z dowódcą Okręgu, które niewątpliwie miało nastąpić. Już od pierwszych dni wyzwolenia na ziemi wieluńskiej rozpoczęły się aresztowania AK-owców. Wieluński aparat bezpieczeństwa wraz z „doradcami” z NKWD był jedyną władzą w mieście i okolicy, która w sposób bezkompromisowy wprowadzała tzw. sowiecki „ład i po rządek” w powiecie.
W wyniku aresztowań byłych AK-owców, Komendant Okręgu Łódź mjr Adam Trybus ps. „Gaj”, były „cichociemny, postanowił nawiązać kontakt z żołnierzami byłego Obwodu Wieluń AK. Dokonano próby reaktywowania Obwodu Wieluń, chociaż niewielu ludzi trwało wciąż w lesie. Komenda Obwodu miała następującą obsadę: komendant – ppor. A. Pabianiak ps. „Błyskawica”, zastępca komendanta ppor. Żurek ps. „Białek”, szef łączności sierż. Kazimierz Grabarczyk ps. „Wesoły”, kwatermistrz Obwodu Jan Małolepszy ps. „Murat”. Komendantem Miasta Wielunia był ppor. Warszawski ps. „Sawa”. Ppor. Włodzimierz Jaskulski ps. „Mrok” został szefem wywiadu, a jego zastępcą był w mieście Wieluniu ppor. Ludwik Nowak ps. „Świt”.
W styczniu 1945 r. po wkroczeniu Sowietów nie ujawnił się. W swoich wspomnieniach E. Marczak tak pisze o „pierwszyznach miesiącach wolności”: - Ustawa o amnestii z 22 lutego 1945 r. zatwierdzona przez Sejm umożliwiła po ciężkim życiu i niepewności do powrotu do normalnego życia członków bojówek leśnych i zakonspirowanych. W wielu miejscach rozrzucano ulotki pozostania w lesie, było ogólne załamanie, grożono karą śmierci.
W trakcie amnestii ujawniły się 54623 osoby [w Polsce – przypis autora]. Z więzień wyszło według statystyki 26 285 osób.
W podziemiu pozostały oddziały zbrojne „Młota”, „Uskoka”, „Zapory”, „Murata”, „Ognia”, „Łupaszki” i „Burego”. Nie została zlikwidowana, jak również nie skorzystała z amnestii grupa Murata w powiecie wieluńskim, która składała się z 5 bojówek. Oddziały te działały do końca 1948 r., po aresztowaniu Murata zostali również zlikwidowani jego ludzie.
Był to okres bardzo trudny dla ludzi, którzy się ujawnili, ponieważ codziennie byli obserwowani przez UB, ORMO i innych donosicieli. Jak również zagrażało im niebezpieczeństwo spotkania się z którymi z oddziału nie ujawnionych też im groziło albo śmierć, albo oddziały, gdzie nie było już żadnej nadziei zmiany ustroju, walki.
- Był to czas wyczekiwania, co przyniesie jutro, czy jeszcze się wyśpi gdzieś z dala od domu, czy zostanie zamknięty i wywieziony - pisze w swoich wspomnieniach E. Marczak.
W tym okresie „Stach” utrzymuje stały kontakt ze swoim dowódcą A. Pabiniakiem „Kosynierem”, który teraz przybrał pseudonim „Błyskawica”. Chcąc ułożyć siebie życie, E. Marczak w marcu 1945 r. rozpoczął naukę w Gimnazjum w Wieluniu. - W marcu 1945 r. KBW i UB przeprowadziła akcję aresztowań w powiatach radomszczańskim, piotrkowskim, sieradzkim i wieluńskim, aresztowano 162 osoby współpracując z podziemiem skonfiskowano 113 sztuk broni, rozbito oddział „Tarzana” w powiecie wieluńskim – wspomina E. Marczak.
Dezercja z WP do KWP
30 czerwca 1945 r. nagle otrzymuje powołanie do służby wojskowej. Zostaje wcielony do do 7 pułku zapasowo – strzeleckiego w Częstochowie. 1 lipca 1945 r. przeniesiono go na miesiąc do szkoły podoficerskiej (artyleria szturmowa). Od 1 sierpnia 1945 r. przydzielony do plutonu gospodarczego na stanowisko - kucharz. W „ludowym wojsku” służy tylko trzy miesiące. Dezerteruje z służby pod wodzą sowieckich dowódców w polskich mundurach i posłusznym im polskich pomagierów 15 października 1945 r. - Wstąpiłem do oddziału leśnego pod dowództwem „Błyskawicy” na terenie powiatu Wieluńskiego – pisze E. Marczak. Co było przyczyną jego tak radykalnej decyzji? Odpowiedź na to pytanie próbuje znaleźć jego syn Zbigniew Marczak przedsiębiorca z branży lodziarskiej w Kępnie. - Ojciec mówił, że jego dowódcą plutonu był przedwojenny dziedzic, który bardzo niepochlebnie wyrażał się o ustroju sowieckim. Nawet ich potajemnie uświadamiał jaki to zbrodniczy i nikczemny jest system. I po jakimś incydencie, gdy wracając z kolacji prawdopodobnie pobili radzieckiego oficera ich dowódca powiedział: „Chłopaki trzeba wybierać, albo służycie sowietom, albo uciekacie z wojska”. Większość jego druzyny w tym samym dniu wyszła z koszar. Część z nich uciekła na zachód tak jak dwóch kolegów ojca, którzy dali znać, że żyją z USA. Ojciec tez chciał wyjechać, pojechał nawet na wybrzeże, ale się nie udało. Wrócił w strony rodzinne i poszedł do lasu – relacjonuje Z. Marczak. Wstępuje w szeregi Konspiracyjnego Wojska Polskiego w Wieluniu do batalionu o kryptonimie „Turbina”, przydzielony do grupy bojowej S.O.S (Służby Ochrony Społeczeństwa) operującej na terenie gmin: Działoszyn, Kraszkowice, Mierzyce i Osjaków. Dowódcą oddziału jest znany mu już z oddziału AK ppor A. Pabiniak, zastępcą szefa plutonu, gdzie służy, jest sierż. Adam Skoczylas „Kruszyna”, „Grom”z Raduszyc (zaginął w akcji KWP 22 grudnia 1946 r.). W oddziale tum awansowany jest do stopnia plutonowego i pełni funkcję kwatermistrza.
~ Mirosław Łapa
Więcej w nr 10 (1265) 2018 r. „Tygodnika Kępińskiego”.
Bądź pierwszy!