Kępno: SOS pogotowia ratunkowego
Z kępińskim ratownikiem medycznym Mironem Leśniarkiem o plusach i minusach tego ciężkiego zawodu rozmawiali: Mirosław Łapa i Katarzyna Rybczyńska.
Pracujecie w różnych miejscach i macie wielu znajomych w branży. Czym różni się ratownictwo w Kępnie od tego np. w Poznaniu?
Jeśli chodzi o poziom wiedzy i umiejętności, wszędzie jest to na jednakowym poziomie, ponieważ kończymy jednakowe studia. Między Kępnem a Poznaniem jest jednak zasadnicza różnica – w dużym mieście jesteśmy bardziej anonimowi. Tam po prostu ratujemy obcych ludzi, to nie ma wpływu na naszą pracę. A w Kępnie wszyscy się znamy. Jedziemy do ojca, do kolegi, jest wezwanie w intymnych sprawach i nagle okazuje się, że znasz się z tą osobą prywatnie... To nie pomaga, czasami nawet przeszkadza. Czasem też ludzie nam grożą i używają wulgaryzmów w naszym kierunku.
Często spotykacie się z agresją pod Waszym adresem?
Agresja jest „wpisana” w nasze działania ratownicze. Wielokrotnie spotykamy się z agresją słowną (wulgaryzmy, wyzwiska), fizyczną oraz psychiczną. Padają w naszą stronę groźby i szykany, dotyczące nas i naszych rodzin. Zdarzają się napady na ratowników podczas udzielania medycznych czynności ratunkowych ze strony rodziny, kolegów, obserwatorów, a często również samego poszkodowanego.
Z czego wynika ta agresja?
Zdarza się, że karetka dojeżdża do wezwania np. z odległości 40 km, co wydłuża czas oczekiwania, niezależny od nas. Bardzo często ludzie w takich okolicznościach reagują impulsywnie, używają wulgaryzmów pod naszym adresem. Zbieramy cięgi, mamy do czynienia również z agresją fizyczną – popychanie, szarpanie. Bywają też sytuacje, że z różnych przyczyn jesteśmy wezwani zbyt późno do pacjenta, co utrudnia szybkie udzielenie pomocy w tych przypadkach – wówczas rodzina bardzo często kieruje swoje wyrzuty sumienia na zespół ratowniczy. Dużo zgłoszeń mamy do osób pod wpływem alkoholu, narkotyków oraz dopalaczy. Osoby te są porywcze, agresywne, niejednokrotnie utrudniają nam działania ratownicze.
Dawniej, gdy przyjeżdżała karetka, jej załoga cieszyła się szacunkiem i poważaniem. W jakim momencie to się zmieniło? Po aferze w Łodzi, kiedy jeździli z pavulonem?
Na pewno afera w Łodzi mocno wpłynęła na postrzeganie ratowników medycznych w społeczeństwie. Niezasłużenie postawiła nas w złym świetle, wielokrotnie witano nas w drzwiach słowami: „Macie pavulon?”. W tym czasie w Łodzi ludzie rzucali kamieniami w karetki. Ratownicy odchodzili z pracy, bo słyszeli wyzwiska, że są mordercami.
Więcej w nr 39 (1345) 2019 r. „Tygodnika Kępińskiego”.
Z tą równą wiedzą bym się nie zgodził. Tak jak w każdym zawodzie są oddani i wspaniali ludzie poświęcając swoje życie i zdrowie ale znajduje się również patologia! To właściwie patologie środowisko nie potępia i w tym jest PRONLEM bo wtedy tonie całe środowisko i nie chodzi o tylko medyczne lecz również inne jak policja, prokuratura czy sąd!