Kępno: Ukraińska eskapada pana Leszka
Kępnianin Leszek Dąbrowski, prawdziwy fan dwóch kółek i pasjonat rowerowych podróży, podczas których zwiedza Polskę i Europę, powrócił ze swojej dwunastej wyprawy. Tym razem postanowił odwiedzić i poznać Ukrainę, a pokonana przez niego trasa liczyła około 1000 kilometrów.
Przed laty zaczynał swoje eskapady od polskich tras. Rozpoczął w 2007 roku, przemierzając Szlak Bursztynowy. Jak sam mówi, połknął bakcyla i od tej pory już co roku planował i realizował kolejne wyprawy, między innymi szlakiem Wojsk Napoleońskich czy Orlich Gniazd. Do tej pory na swoim rowerze dotarł już m.in. do Czech, Niemiec, Węgier, Litwy, Szwecji i Danii, samotnie pokonując tysiące kilometrów. Zwiedza wsie, miasteczka i miasta, poznaje ludzi, a przy tym z zaangażowaniem wypełnia misję promowania swojej małej ojczyzny, dzięki materiałom informacyjnym i gadżetom, w które zaopatrują go samorządy. Doceniając jego pasję i zaangażowanie, obdarzono go tytułem „Przyjaciela Kępna”.
- Na Ukrainę wybierałem się już od paru lat, ale zawsze znalazł się ktoś, kto mi to odradzał – relacjonuje Leszek Dąbrowski, który odwiedził redakcję „Tygodnika Kępińskiego” tuż po powrocie z ostatniej wyprawy. Postanowił nie zrażać się i samemu przekonać, co wydarzy się podczas wymarzonej eskapady. Przygotowania rozpoczął już na początku roku, musiał bowiem wyrobić sobie paszport i „zaklepać” termin urlopu. Znalazł też odpowiednią mapę. Niespodziewanie dostał też namiary na księdza, który pochodzi z Olszowy (gmina Kępno), a posługę kapłańską pełni we lwowskim kościele św. Antoniego, gdzie pan Leszek zarezerwował sobie noclegi.
Tradycyjnie zaopatrzył się w listy polecające oraz notes „objazdowy”, w którym zbiera pamiątkowe wpisy osób napotkanych podczas eskapad. 2 lipca br. z rowerem i bagażami wyruszył pociągiem do Przemyśla. Stamtąd już rowerem dojechał na przejście graniczne w Medyce, skąd dotarł do miejscowości Sambor.
Następnego dnia dojechał do miejscowości uzdrowiskowej Truskawiec, jednego z najbardziej popularnych uzdrowisk w przedwojennej Polsce. Dotarł tam bardzo zmęczony, ponieważ parokrotnie zmuszony był prowadzić rower pod górę, po drogach nie najlepszej jakości.
~ bem
Więcej w nr 29 (1284) 2018 r. „Tygodnika Kępińskiego”.
Bądź pierwszy!