Kuźnica Trzcińska: Po 73 latach spoczną w poświęconej ziemi
W miejscowości Piła-Młyn w gminie Trzcinica przeprowadzone zostały prace ekshumacyjne w miejscu, w którym w styczniu 1945 r. pochowano niemieckich żołnierzy zastrzelonych przez czerwonoarmistów.
Prace ekshumacyjne w przysiółku Kuźnicy Trzcińskiej przeprowadzili 18 maja br. członkowie poznańskiego Stowarzyszenia „Pomost”. Zgłoszenie o miejscu pochówku żołnierzy pochodziło od jednej z mieszkanek gminy Trzcinica, która pomogła też dotrzeć do właścicieli działki, na której znajdowała się mogiła.
Według relacji zamieszczonej na stronie internetowej tego stowarzyszenia, na łące w pobliżu wiejskich zabudowań odnaleziono masowy grób, w którym w styczniu 1945 r. pochowano siedmiu zastrzelonych niemieckich żołnierzy. Według relacji mieszkańców miejscowości mężczyźni zostali schwytani przez żołnierzy Armii Czerwonej, którzy rozkazali im wykopać sobie grób, a następnie ich rozstrzelali. Mężczyźni pogrzebani zostali bez butów i mundurów. Przy szczątkach odnaleziono pięć nieprzełamanych znaków tożsamości, a także kilka innych przedmiotów.
Świadkiem wydarzeń sprzed 73 lat była nieżyjąca już Zofia Magnucka, której córka Weronika Uszycka urodziła się i do tej pory w mieszka w tym samym domu, w którym urodzili się jej rodzice i z którego jej mama obserwowała egzekucję na początku 1945 r.
Pani Weronika (rocznik 1955) wspomina, że jako mała dziewczynka wspólnie z mamą chodziła zapalać świeczki w miejscu pochówku zabitych Niemców. – Mogłam mieć może 6 lat, kiedy uświadomiłam sobie, co tu się stało i utkwiło mi to w pamięci, bo moja mama wspominała o tych zabitych żołnierzach i przychodziłam tu zapalać świeczki. Zawsze po powrocie z naszych grobów 1 listopada jeszcze tu mnie wysyłała. Najpierw przychodziłam z mamą zapalać te świeczki, a później z córką Renatą – wspomina W. Uszycka, przekazując opowieści swojej mamy o wydarzeniach sprzed ponad siedemdziesięciu lat.
- To byli Niemcy, którzy uciekali i chcieli się schować, ale Ruscy szli i ich dopadli. Schowali się w takim drewnianym domku, którego już nie ma, krzaki rosną na jego miejscu – opowiada, wskazując na miejsce, gdzie schronili się uciekinierzy. - Schronili się u pani, która miała męża Rosjanina i oni jeszcze po wojnie długo tu mieszkali. Jej mąż mówił po polsku, ale dobrze go nie pamiętam, bo zmarł, kiedy byłam jeszcze dzieckiem. Mogłam mieć z 12 lat – wspomina pani Weronika. - Ruscy tych Niemców jednak dopadli. Mama opowiadała, że niektórzy uciekali na Borek, a jeden został postrzelony, gdy uciekał, ale czy uciekł czy padł, nikt tego nie wie. Kiedy ich znaleźli, kazali im tu dziurę wykopać, ustawić jeden przy drugim i strzelali w nich.
~ m, bem
Więcej w nr 27 (1282) 2018 r. „Tygodnika Kępińskiego”.
Bądź pierwszy!