Portal społeczno-kulturalny regionu kępińskiego
Dionizego, Kaliksta, Szczepana 27 Grudnia 2024, 01:56
Dziś 1°C
Jutro 4°C
Sport
18 Kwietnia, 2018

Piłka nożna: Strzelecki popis Zawiszy

Prawdziwy festiwal strzelecki urządzili sobie piłkarze Zawiszy Łęka Opatowska. W meczu 11. kolejki grupy czwartej Kaliskiej Klasy B rozbili oni Zryw Kierzno aż 13:0. Drużyna z Łęki Opatowskiej w dalszym ciągu czeka jednak na zdetronizowanie liderującego LZS-u Mikorzyn, który w minionej kolejce ograł na wyjeździe LZS Ostrówiec.

Co prawda mecz w Łęce Opatowskiej rozegrany został w niedzielę piętnastego, ale od samego początku „śmierdziało” piątkiem, trzynastego. Jeszcze w szatni czarne chmury musiał rozpędzać trener Tomasz Stawski, bo z jakiegoś powodu na mecz nie dojechał jeden z ważnych w tym zespole piłkarzy. Niestety pechowa lista natychmiast otworzyła się powtórnie. Okazało się, że poprzedniego dnia, na treningu strzeleckim, uszkodził kolano kluczowy obrońca Zawiszy, Piotr Kurkiewicz na boisku w niedzielę wytrzymał więc ledwie dwie minuty, a zastąpił go Jakub Mielczarek. Mielczarek już w 13. minucie wykonał akcję życia. Od własnej bramki pomknął lewą stroną z szybkością geparda goniącego gazelę, po drodze okiwał pięciu graczy Zrywu, ale na celny strzał zabrakło mu sił. W 15. minucie piłka po raz pierwszy zatrzepotała w siatce gości. Sędzia gola jednak nie uznał, bo jego zdaniem Sebastian Joniak był na spalonym. W 20. minucie tenże zagrał wreszcie zespołowo i bezbłędnie obsłużył Filipa Kucharskiego. Po chwili przed naszymi oczami pojawił się piękny rodzinny obrazek. Oto szczęśliwy strzelec gola popędził do ławki trenerskiej, by tam wyściskać się z równie dumnym tatą i podziękować mu za ważne porady. Kibice docenili ten sympatyczny gest i nagrodzili obu gorącymi brawami. Goście próbowali różnych sztuczek, byle tylko odepchnąć grę od własnej bramki i trochę gospodarzom poprzeszkadzać. Odnieśliśmy nawet wrażenie, że piłkarze Zawiszy litościwie starali się im pomóc…marnując niezliczoną ilość okazji. Przy okazji otrzymaliśmy lekcję o spalonym. Tercet arbitrów co rusz podkręcał kibicowską wyobraźnię niekonwencjonalnymi decyzjami, a gdy nie dało się już inaczej, to sędzia Dariusz Starczan po ojcowsku tłumaczył zdumionym fanom Zawiszy, że to tylko futbol a sędzia też człowiek. Na szczęście nie dał się otumanić kapitan Zawiszy i kiedy wszyscy już machnęli ręką, on jednak popędził do piłki i wcisnął ją do bramki na raty. Leżąc na murawie. Od tej chwili Zryw zupełnie się rozkleił, a w dobry wynik swego zespołu zwątpił nawet jego sztab szkoleniowy. 

~ ems

Więcej w nr 16 (1271) 2018 r. „Tygodnika Kępińskiego”.

Komentarze

Pozostało znaków: 1000

Redakcja Tygodnika Kępińskiego nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez Internautów. Wypowiedzi zawierające wulgaryzmy, naruszające normy prawne, obyczajowe lub niezgodne z zasadami współżycia społecznego będą usuwane.

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!