Siemianice: Co dalej z zegarem z Siemianic?
Znalazca mechanizmu zegarowego próbuje zainteresować jego odzyskaniem tutejsze instytucje.
W tym roku mija 15 lat od chwili, gdy na wieży-dzwonnicy przy kościele w Siemianicach, w obecności sprawującego tam wówczas posługę proboszcza, mego szkolnego kolegi ks. Jana Sobczyńskiego, odkryłem ponownie, zapamiętany z lat młodości, pokryty rdzą stary mechanizm zegarowy. Jakkolwiek znaleziony w Siemianicach, nie oznacza to, że był on tam kiedykolwiek zainstalowany, wskazując mieszkańcom czas.
Zegary tej generacji, jeszcze bez tarczy i wskazówek, a odmierzające czas wyłącznie dźwiękiem współpracującego z nim dzwonu, były od średniowiecza wykonywane na Śląsku graniczącym z Siemianicami - skąd „nasz” prawdopodobnie pochodzi. Zamontowany gdzieś w wysokiej wieży (wymóg długości lin z obciążnikami niepędzającymi mechanizm) w ramach wymiany na zegar nowszej generacji, zauważony przez kogoś wpływowego z Siemianic, został tam sprowadzony z zamiarem dalszego wykorzystania. Nie doszło do tego prawdopodobnie na skutek niewielkiej wówczas zwyczajowo wysokości dzwonnicy przykościelnej. Nie znalazłszy więc zastosowania, przechowywany był na terenie parafii może przez niejedno stulecie, ulegając korozji i zdekompletowaniu (brak urządzenia spowalniająco obroty kół mechanizmu).
Tenże stan i przestarzały typ (generacja) nie kwalifikowały go już do zainstalowania w wybudowanej w pierwszych dekadach XIX wieku, wysokiej, murowanej dzwonnicy, gdzie został zmagazynowany i przetrwał dość wysoko, w ściennej niszy do współczesności.
Wkrótce po odkryciu zgłoszonym w kaliskiej Kurii Biskupiej i uznaniu za własność parafii, został zabrany z przeznaczeniem do projektowanego wówczas Muzeum Diecezji Kaliskiej. Kiedy „in spe” kustosz nieistniejącego jeszcze muzeum ks. Tadeusz Szmyt poprosił mnie o dalsze zainteresowanie mym odkryciem, sięgnąłem do odpowiedniej literatury, jak np. „Dzieje zegara” Ludwika Zajdlera (wydanie III) i inne. Dowiedziawszy się o istniejącym w Gdańsku Muzeum Zegarów Wieżowych, zgłosiłem tam swe znalezisko i przesłałem zdjęcia, doprowadzając następnie do przyjazdu i oględzin zegara przez tamtejszych specjalistów, w tym dyrektora placówki dr. Grzegorza Szychlińskiego. Wiek mechanizmu oszacowano wówczas (ostrożnie) na przełom XVI–XVII stulecia, choć może być i starszy wobec wysokiego podobieństwa do zegara z Dover (Anglia), datowanego na wiek XIV (vide L. Zajdler „Dzieje zegara”, wydanie III).
Stwierdzono również wówczas ślady przeróbki (unowocześnienia) zespołu spowalniającego obrót z systemu wrzecinowego (inaczej szpindlowego) na wahadłowy. Zlecono również celem zatrzymania dalszej korozji zastosować środek o nazwie TANINA, jak zapamiętałem. Do sporządzenia z wyniku oględzin formy pisemnej (ekspertyzy), ze względu na koszt takowej i zupełny brak na ten cel funduszu ze strony nieistniejącego jeszcze wówczas diecezjalnego muzeum, nie doszło. Do powstałego później, ale istniejącego niedługo, Muzeum Diecezjalnego zegar nigdy nie dotarł, umieszczono go w budynku przykościelnym w Ostrowie, gdzie pracownię konserwatorską prowadził niejaki p. Więcek i po której zlikwidowaniu, w piwnicy tegoż budynku pozostaje bez należytej ochrony do dziś.
Kilkusetletni artefakt nie znalazł się nawet w ewidencji istniejącego efemerycznie muzeum (informacja od byłego kustosza tej placówki Romana Hauka), ani nie znalazł przysługującego mu jako zabytkowi ochrony ze strony władz. Aby mu to zapewnić, postanowiłem zainteresować rodzime środowisko przez rewindykację przedmiotu do Kępna. Dysponujący pomieszczeniem z zegarem, diecezjalny dyrektor „Caritas” ks. Jacek Andrzejczak nie stawiał w tym przeszkód, warunkując to wystąpieniem właściciela. (ks. J. Andrzejczak, zachowując nadal tytuł diecezjalnego dyrektora „Caritas”, jest aktualnie proboszczem parafii Słupia pod Kępnem).
Podjąłem odpowiednie rozmowy w tej sprawie zarówno z ks. Markiem Olszewskim, proboszczem w Siemianicach, jak i z Marianem Lorenzem, prezesem Towarzystwa Miłośników Ziemi Kępińskiej, uzyskując nie tylko aprobatę, ale nawet poparcie dla sprawy. Pierwszym złym znakiem stało się pismo, w którym ks. Olszewski wbrew poprzednim uzgodnieniom informuje mnie o stanowisku siemianickiej Rady Parafialnej, która ignorując fakt likwidacji Muzeum Diecezjalnego, postanowiła „pozostawić ów mechanizm w dyspozycji i zasobach instytucji diecezjalnej, gdzie jak się wydaje posiada właściwe miejsce” - czyżby? - wobec wykazania uprzednio zupełnego braku zainteresowania zabytkiem.
~ Stefan Matysiak
Więcej w nr 22 (1328) 2019 r. „Tygodnika Kępińskiego”.
Bądź pierwszy!