Wieści z Brukseli: Problemy budżetowe UE: czy Unia wchodzi w spiralę zadłużenia?
Kiedy w 2020 roku podejmowana była decyzja o zaciągnięciu wspólnej pożyczki w ramach tzw. NextGenerationEU, jedni mówili o nowym planie Marshalla, drudzy o „momencie hamiltonowskim” - przekroczeniu cienkiej granicy, poza którą kraje UE skazane już będą na coraz głębszą integrację, bez możliwości wycofania się. Wszak nic tak nie jednoczy, jak wspólne długi... W każdym razie - wszyscy widzimy, że rozpoczyna się nowy etap i że odtąd nic już nie będzie takie jak dawniej. Że - zgodnie z nazwą programu pożyczkowego - powstaje Unia Europejska nowej generacjiKiedy w 2020 roku podejmowana była decyzja o zaciągnięciu wspólnej pożyczki w ramach tzw. NextGenerationEU, jedni mówili o nowym planie Marshalla, drudzy o „momencie hamiltonowskim” - przekroczeniu cienkiej granicy, poza którą kraje UE skazane już będą na coraz głębszą integrację, bez możliwości wycofania się. Wszak nic tak nie jednoczy, jak wspólne długi... W każdym razie - wszyscy widzimy, że rozpoczyna się nowy etap i że odtąd nic już nie będzie takie jak dawniej. Że - zgodnie z nazwą programu pożyczkowego - powstaje Unia Europejska nowej generacji
Korzyści ze wspólnej pożyczki wydawały się wówczas bezsporne: bardzo niskie (najniższe w historii) stopy procentowe zapowiadały niskie koszty obsługi. - Komisja Europejska zakładała również, że atrakcyjność europejskich obligacji będzie bardzo wysoka, na poziomie obligacji Niemiec, europejskiego lidera - co dodatkowo obniży koszty. Oba te założenia okazały się błędne. Stopy procentowe poszybowały wysoko, by stłumić post-pandemiczną inflację. Zaś dla europejskich obligacji zderzenie z rynkową weryfikacją okazało się niezwykle bolesne – podkreśla europsłanka Andżelika Możdżanowska.
Najważniejszym jednak czynnikiem, który skłonił państwa europejskie do zgody na wspólną pożyczkę, była ich trudna - a nieraz katastrofalna - sytuacja fiskalna. Zgodnie z Paktem Stabilności i wzrostu - dług publiczny państw członkowskich nie może przekraczać 60% PKB. Tymczasem większość państw europejskich już dawno ten poziom przekroczyła [aktualnie największe zadłużenie posiadają następujące państwa UE: Grecja (171,3 proc. PKB), Włochy (144,4 proc. PKB), Portugalia (113,9 proc.), Hiszpania (113,2 proc.), Francja (111,6 proc.) i Belgia (105,1 proc.)] i - po prostu - nie miała fizycznych możliwości zaciągnięcia większych pożyczek. - Pamiętajmy, że wyzwania w czasie pandemii były ogromne. Nie chodzi tylko o względy formalne. W pandemii aktywowano wprawdzie tzw. „klauzulę ucieczki”, pozwalając na wzrost deficytów powyżej dopuszczalnych poziomów, jednak rynek jest bezlitosnym weryfikatorem i zmusza największych dłużników do ponoszenia wysokich kosztów pożyczek. Z tej perspektywy - tania (jak zakładano) europejska pożyczka, której w dodatku nie wlicza się do limitu zadłużenia poszczególnych państw - wydawała się wybawieniem – wyjaśnia A. Możdżanowska.
Jednak podobnie jak niesławne „chwilówki” wydawały się niegdyś wielu polskim rodzinom szansą na złapanie finansowego oddechu - a ostatecznie okazały się ich zmorą i przyczyną wielu ludzkich tragedii - tak też europejski dług, po którym wiele sobie obiecywano i który witano z radością - może ostatecznie okazać się pętlą, którą niefrasobliwie założyliśmy sobie na szyję. I nie chodzi tylko o (oburzającą skądinąd) sytuację Polski, która jak dotąd nie otrzymała z KPO ani centa - ale także o wszystkich członków UE. A zwłaszcza tych najbiedniejszych. Trudności zaczynają już być widoczne i zaczynają rzutować choćby na przyszłoroczny budżet UE. A to dopiero początek. UE powoli budzi się ze snu i w swoich działaniach legislacyjnych - zwłaszcza tych prowadzonych w komisjach BUDG i ECON - usiłuje ratować sytuację. - Niestety - patrząc na kierunek prac parlamentarnych można odnieść wrażenie, że jest tu silna tendencja do „rolowania długu” tj. odkładania jego spłaty na później oraz finansowania starego zadłużenia przez nowe. Dostrzegają to również państwa członkowskie - zwłaszcza tzw. „płatnicy netto”. Na horyzoncie majaczy ostry „spór o kasę” między Parlamentem z Radą - nie wróży niczego dobrego i wieszczy koniec dobrych czasów dla „beneficjentów netto” unijnego budżetu. Zakusy w kierunku „przestawienia wektorów” polityki spójności, która miałaby przestać wspierać słabsze regiony, a skupić się na wsparciu konkurencyjności europejskiej gospodarki jako całości, czy propozycje dotyczące nowych zasobów własnych zwłaszcza przejęcia części dochodów z ETS, które pierwotnie miały wspierać zieloną transformację na poziomie krajowym i są krytycznie potrzebne państwom takim jak Polska - wskazują, że UE „nowej generacji” może okazać się dla rozczarowująca. Możemy zostać skazani na bezlitosną rywalizację gospodarczo - ekologiczną z większymi i bardziej nowoczesnymi gospodarkami. W dodatku na warunkach, na które nie będziemy mieli większego wpływu – podsumowuje.
Budżet w liczbach
Wartość pożyczek na NextGenerationEU (z których finansowane są m.in. KPO) wyniesie ostatecznie ponad 800 miliardów euro. Jak szacują eksperci, z powodu wzrostu stóp procentowych i niedoszacowania innych zmiennych, ogólny koszt tego zadłużenia wyniesie ostatecznie ponad 200 miliardów euro! To ponad 25 procent! Spłata tego zadłużenia rozpocznie się w 2028 roku i potrwa trzydzieści lat. Wskazuje to jednoznacznie, że obarczone nią zostanie całe następne pokolenie. Jednak koszty obsługi zadłużenia już zaczynają wpływać na europejskie finanse i wymagają uwzględnienia w wieloletnich ramach finansowych. Zwłaszcza, że europejski dług powiększy się niebawem znacznie z powodu konieczności zaciągania pożyczek na pomoc dla Ukrainy. Ostatecznie - biorąc pod uwagę spory, kontrowersje i opóźnienia w obszarze stanowienia tzw. zasobów własnych - czyli nowych, „nie-składkowych” źródeł dochodu UE - wydaje się, że perspektywa ostatecznej spłaty europejskiego zadłużenia bardzo się oddala.
Rewizja Wieloletnich Ram Finansowych na lata 2021 - 2027
Na pierwszym październikowym posiedzeniu plenarnym Parlament przyjął stanowisko dotyczące rewizji wieloletnich ram finansowych na lata 2021 - 2027 (WRF). Konieczność takiej rewizji wynika przede wszystkim z wyższego niż szacowano kosztu pożyczek w ramach NextGenerationEU, niezbędnej pomocy Ukrainie oraz potrzeby skierowania większych środków na transformację energetyczną i rozwój nowych technologii - przy równoczesnym zagwarantowaniu środków na wypełnianie stałych zobowiązań UE. Zmiany w WRF obejmują więc utworzenie elastycznego instrumentu wsparcia dla Ukrainy o łącznej pojemności 50 mld euro (dotacje i pożyczki), utworzenie Platformy Strategicznych Technologii dla Europy (STEP) oraz utworzenie specjalnego instrumentu w celu sprostania wzrostowi stóp procentowych kosztów finansowania NextGenerationEU.
- W Radzie ta sprawa wywołuje zaciekłe dyskusje i nie widać szans na szybkie porozumienie. Trudno zresztą się dziwić, skoro Parlament Europejski postuluje podniesienie wydatków o kolejne 10 mld euro w stosunku do propozycji Komisji Europejskiej. Komisja już zakłada konieczność podniesienia wpłat państw członkowskich do unijnego budżetu w sumie o 65,8 mld EUR.... Silnie sprzeciwiają się temu zwłaszcza „płatnicy netto”, którzy z kolei dążą do przerzucenia ciężaru na dotychczasowych beneficjentów - przede wszystkim poprzez narzucenie niekorzystnej dla niech struktury tzw. zasobów własnych – stwierdza A. Możdżanowska.
Opór „płatników netto” jest widoczny zresztą już na etapie prac Parlamentu. Parlamentarzyści pochodzący z tych krajów (zwłaszcza z Niemiec) otwarcie lobbują za rozwiązaniami korzystnymi jedynie dla najsilniejszych europejskich gospodarek. Było to szczególnie widoczne podczas prac nad platformą STEP: Platformy Strategicznych Technologii dla Europy, która ma na celu wspieranie rozwoju krytycznie istotnych technologii „zielonych”, cyfrowych i biotechnologii.
STEP nie jest nowym funduszem, ale łączy istniejące już instrumenty (takie jak Fundusz Innowacji, „Horyzont Europa”, InvestEU, itd.) dodając nowe obszarów wsparcia i zwiększając elastyczność wsparcia. Jednak dodatkowo Komisja zaproponowała „dorzucić” 10 miliardów euro, w tym - w ramach Funduszu Innowacji - 5 miliardów euro wyłącznie dla państw członkowskich o niższym niż europejska średnia PKB. - Spotkało się to ze zdecydowanym sprzeciwem Niemiec - argumentując, że Fundusz Innowacji nie powinien być elementem polityki spójności, ale wspierać projekty najskuteczniejsze i najbardziej innowacyjne w całej UE. Po trudnych negocjacjach postanowiono podzielić owe 5 miliardów na pół: 50% pozostawiając dla państw członkowskich o niższym PKB, a pozostałe 50% czyniąc dostępnym dla wszystkich - co oznacza de facto, że prawdopodobnie „padnie to łupem” gospodarek najbardziej innowacyjnych i nowoczesnych – informuje posłanka.
- Ten przypadek - nawiasem mówiąc - dobrze obrazuje podejście Niemców do europejskiego budżetu. Chodząc w glorii największych płatników netto, równocześnie nie pominą żadnej okazji żeby z „europejskiego tortu” wykroić jak największy kawałek dla wsparcia własnego przemysłu. Oczywiście - pod pretekstem zachowania równych szans i wspierania innowacji – dodaje.
Budżet 2024
Na drugim październikowym posiedzeniu plenarnym Parlament Europejski przyjął swoje stanowisko. Generalnie - stałą regułą jest, że PE domaga się zwiększenia środków budżetowych - a Rada (zwłaszcza państwa będące „płatnikami netto”) jest temu niechętna. Tym razem sytuacja negocjacyjna jest jednak szczególnie trudna, ponieważ przyjęcie niektórych zmian w budżecie wymaga uprzednich zmian w WRF - a w tej kwestii - trwa impas negocjacyjny. Na etapie prac w PE zgłoszonych było blisko 1200 poprawek - przede wszystkim zwiększając środki na sztandarowe programy takie jak Erasmus+, Europejską Radę ds. Innowacji (EIC), instrument „Łącząc Europę” (CEF). - Dla nas najważniejszą kwestią była polityka spójności, gdzie apelowałam o znaczne zwiększenie planowanych wydatków. To kluczowe dla sytuacji np. Polski, że w przypadku, gdy nastąpi przyśpieszenie realizacji projektów finansowanych z budżetu UE, to zostaną zabezpieczone środki finansowe umożliwiając refundacje wszystkich wniosków o płatność. Konieczne jest także dodatkowe wsparcie dla rolników - zwłaszcza w kontekście wlewającego się do UE taniego, ukraińskiego zboża oraz na zwiększeniu funduszy pozwalających sprostać wyzwaniom migracyjnym tj. dodatkowe pieniądze na Fundusz Azylu, Migracji i Integracji (AMIF), Instrument Zarządzania Granicami i Wiz (BMVI) - choć nie na FRONTEX - o co bardzo zabiegaliśmy – wylicza A. Możdżanowska.
- Moje zastrzeżenia co do rezolucji budżetowej 2024, dotyczyły także bezkrytycznego i entuzjastycznego stanowiska w sprawie nowych zasobów własnych polityki klimatycznej. Wyraźnie widać, że koszty obsługi wspólnego długu zaczynają poważnie wpływać na zdolność UE do realizacji jej standardowych i tradycyjnych polityk. Biorąc pod uwagę ogromne ambicje na polu zielonej gospodarki - oczywistym się staje, że dotychczasowy model finansowania nie będzie w stanie sprostać wyzwaniom, przed jakimi stanie „UE nowej generacji”. Czy będziemy w nieskończoność zwiększać wspólne zadłużenie - czy jednak urealnimy te ambicje? Czas pokaże – prognozuje A Możdżanowska.
Bądź pierwszy!