Portal społeczno-kulturalny regionu kępińskiego
Doroty, Justyna, Wawrzyńca 6 Września 2024, 03:27
Dziś 24°C
Jutro 29°C
Kultura i oświata
5 Czerwca, 2019

Wywiad tygodnia: Być wolna w malarstwie

Z malarką Iwoną Golor o sztuce tworzenia oraz inspiracjach Witkiewiczem rozmawia Mirosław Łapa.

Urodziła się Pani w Tarnowskich Górach, czy miało to jakieś znaczenie dla późniejszej pracy artystycznej?
Tak, w Tarnowskich Górach poznałam dwie osoby, które wpłynęły na moje malarstwo.
Pierwszą był Ryszard Zabielski, nauczyciel, który przygotowywał mnie do egzaminów wstępnych do Liceum Plastycznego. W pracowni znajdywał się pejzaż jego autorstwa, moment zbliżającej się burzy, ta niezwykła atmosfera mocnych świateł i głębokich cieni, z jednej strony coś bardzo wesołego, a z drugiej coś ogromnie smutnego. Myślę, że to miało duży wpływ na moje późniejsze malarstwo. Takich dysonansów, dwóch skrajności, szukam również w człowieku i jego charakterze podczas portretowania.
Drugą osobą, która ogromnie rozwinęła mnie przede wszystkim warsztatowo i nauczyła jak obserwować naturę, był mój nauczyciel malarstwa i rysunku w Liceum Plastycznym- Adam Andryszczak. Między innymi dzięki niemu, będąc jeszcze w 3 klasie licealnej, wygrałam złoty indeks na ogólnopolskim przeglądzie plastycznym, który otworzył mi drzwi na wszystkie Akademie w całej Polsce, bez konieczności zdawania egzaminów wstępnych.
Czy, rozpoczynając studia w uczelni plastycznej, miała Pani już swój twórczy styl?
Na Akademię do Warszawy przyszłam z ekspresyjnym malarstwem, które przez lata było wygładzane. Na każdej Akademii są jakieś mody, na warszawskiej królowały płaskie plamy zazwyczaj ostrych kolorów. I mnie się to bardzo udzieliło, płaskie plamy pogłębiały się, upraszczały, ręka sztywniała, a ja jednocześnie miałam w głowie słowa dziadka „w przyrodzie nic nie jest proste” (śmiech). Miałam wrażenie, że było coraz gorzej, mimo iż na każdym roku otrzymywałam wyróżnienia z malarstwa. Był to jakiś etap, który być może musiałam przejść. Jednak kiedy jest już się na roku dyplomowym, student zaczyna się poważnie zastanawiać, czego chce, jak malować i co malować. Ja czułam, że te duże akademickie, płaskie obrazy nie są mi bliskie i wróciłam do ekspresyjnego malarstwa, co zresztą nie było łatwe, ponieważ człowiek potrzebuje potwierdzenia drugiej osoby, że to, co się robi, jest wartościowe. Ja byłam szczęściarą, bo taką osobą okazał się mój chłopak, a obecnie narzeczony Alek Baszun i to dzięki niemu ostatecznie wyłamałam się z akademizmu. To, że zaczęłam malować portrety, wynikło zupełnie przypadkowo. Pierwszym portretem był portret mojej babci, który namalowałam właśnie na dyplom. Okazało się, że mam do tego tematu szczególne predyspozycje, o czym wcześniej nie wiedziałam. Przekonałam się również wtedy, że moje portrety wzbudzają emocje czasem nawet bardzo ambiwalentne.
Powtórzę pierwsze zdanie: na Akademię do Warszawy przyszłam z ekspresyjnym malarstwem i ostatecznie z tym ekspresyjnym malarstwem z niej wyszłam. Ścieżka zatoczyła koło.
Czerpie Pani pomysły malarskie z twórczości Witkiewicza, co w nim takiego inspirującego?
Myślę, że największą inspiracją, jaką daje mi twórczość Witkiewicza, to poczucie humoru w sztuce, chociaż stylistycznie mamy do niej zupełnie różne podejście. Oprócz tego, że podziwiam go jako genialnego portrecistę i genialnego rysownika, to zainspirowała mnie jego Firma Portretowa, jej przezabawny regulamin i to jak radził sobie w relacji z portretowanymi... A nie było to łatwe i wciąż czasem nie jest - od tej pory niewiele się zmieniło... Poszłam więc w jego ślady i również założyłam własną Firmę Portretową, tyle, że na trochę innych zasadach, z inną stylistyką malarską i innym regulaminem. Moja firma jest bezkompromisowa i dosyć rygorystyczna, że tak powiem, ma jeden typ malarski - mój (uśmiech). Jedynym wyznacznikiem jest szczere zadowolenie samej z siebie i dopiero wtedy, gdy czuję, że obraz jest dobry, to sprzedaję go klientowi. W końcu skończyłam Akademię po to, żeby być wolna w malarstwie i tworzyć tak jak sama czuję, to przecież moje malarstwo, więc mam do tego prawo! (śmiech).

Fot. Kamil Adamowicz

Więcej w nr 23 (1329) 2019 r. „Tygodnika Kępińskiego”.

Komentarze

Pozostało znaków: 1000

Redakcja Tygodnika Kępińskiego nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zamieszczanych przez Internautów. Wypowiedzi zawierające wulgaryzmy, naruszające normy prawne, obyczajowe lub niezgodne z zasadami współżycia społecznego będą usuwane.

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!